Urlop na miejscu to i grzech nie wpasc na budowe. Nawet jesli jedyne co sie zmienia, to kolejne warstwy pustakow na dzialowkach poddasza i kolejne deski na dachu :)
Dla urozmaicenia, mielismy pierwszych gosci... Zone Ernesta, ktora oprowadzal Marek oraz
Dalszego sasiada, ktory zawital na budowe bo... chyba mu sie nudzilo ;)
A popoludniu zobaczylismy jak wyglada piaty inwestor, ktory dzielnie w mamy brzuszku doglada postepow - Maks
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.